Wymarzony pierwszy taniec

pierwszy taniec

AAAAA!!! Trzeba wybrać pierwszy taniec. Chyba jak każda panna młoda miałam nadzieję wypaść super podczas pierwszego tańca. W końcu wszyscy będą patrzeć tylko na nas, tylko raz w życiu jest taka okazja. Przyznajcie się – każdej z Was choć na chwilę zagościły podobne myśli w głowie.

Dodatkowo myślałam, że skoro nasza „wspólna przygoda” zaczęła się na kursie tańca, musimy wszystkim pokazać, że godziny spędzone na lekcjach nie poszły na marne. Teraz wydaje mi się to trochę śmieszne, ale przyszła panna młoda myśli w innych kategoriach.

No to co? Może walc? Ooo tak, będzie elegancko, dostojnie, z klasą. Hmm to jest to! Szybki research i już jesteśmy zapisani na kurs, i żeby nie było – nie zmuszałam Móżdżka do niczego. On naprawdę lubi tańczyć. Wydawało mi się, że w naszym przypadku pół roku na naukę walca spokojnie wystarczy – oh jakże się myliłam. 🙁 Okazało się, że walc wcale taki łatwy nie jest (choć instruktor cały czas twierdzi, że jest 🙂 ). Naszym dodatkowym problemem było to, że uparliśmy się tańczyć to, co nam w duszy zagra. Żaden gotowy układ – po prostu stajemy, muzyka zaczyna grać i ruszamy. Jak Móżdżek poprowadzi, tak ja mam zatańczyć. I chyba to była największa trudność. Jednak nie poddawaliśmy się i cały czas ćwiczyliśmy. Powoli zaczęły dochodzić przedślubne sprawunki, nerwy i coraz trudniejsze figury. Prowadziło to do tego, że nam szło coraz gorzej. Czasami szarpaliśmy się dosłownie jak ryby wyjęte z wody. Aż w pewnym momencie – około dwa miesiące przed ślubem – stwierdziliśmy, że nie tańczymy walca. 🙂 Zaraz po tym zaczęło nawet całkiem nieźle wychodzić, ale decyzja już zapadła.

I nie myślcie sobie, że się poddaliśmy, po prostu przemyśleliśmy pewne kwestie. Po pierwsze w dalszym ciągu nie dopuszczaliśmy możliwości zatańczenia gotowego układu. Oboje uważamy, że jeżeli nie jest on odpowiednio dobrze wyćwiczony, wygląda sztucznie i sztywno. My już nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Kurczył się on w takim tempie, że czasami brakowało go nawet na podstawowe zajęcia, a co tu mówić o jakichkolwiek lekcjach indywidualnych. Dodatkowo Mój Móżdżek ma problemy z pamięcią i chyba musiałabym w czasie tańca podpowiadać mu, jaka ma być następna figura. 🙂 Przed samym ślubem musieliśmy wyjechać, także mogliśmy zapomnieć o zajęciach z naszym instruktorem, a sami nie byliśmy w stanie wyłapać swoich błędów. Podczas zajęć zauważyliśmy też, że kiedy coś nie wychodziło, bardzo się spinaliśmy i czasami zaczynaliśmy ze sobą walczyć. Ostatnią rzeczą, której byśmy chcieli na weselu, to kłótnia o to, kto pomylił się podczas pierwszego tańca. Uwierzcie, takie sytuacje naprawdę się zdarzają. Najważniejszy jest nasz spokój. Zapadła decyzja, że tańczymy to, co umiemy najlepiej. To, co daje nam obojgu pewność, że nawet jeśli się pomylimy, nie zatrzymamy się na środku parkietu, tylko wybronimy to tak, że nikt nie zauważy. Zresztą nie mogliśmy się pomylić, skoro tańczyliśmy ot tak po prostu. Tutaj też mieliśmy większe pole do popisu pod względem figur. W walcu balibyśmy się „użyć” czegoś bardziej skomplikowanego, a w znanej disco sambie można przecież wszystko. Może kiedyś wrócimy do walca – na razie pilnie uczymy się rock&rolla. 🙂

Moje rady z tego przydługiego wstępu? Przemyślcie całe przedsięwzięcie związane z pierwszym tańce dużo wcześniej. Weźcie pod uwagę Wasze umiejętności, charaktery, temperamenty i możliwości. Nie porywajcie się z motyką na słońce, bo może to doprowadzić tylko do Waszej frustracji. Jak każdy inny element wesela, pierwszy taniec musi pasować do Was. Nic na siłę, nic na pokaz. Zdaję sobie sprawę, że znajdą się wśród Was zarówno osoby, dla których pierwszy taniec będzie szalenie ważny, jak i takie, które traktują go jako przykry obowiązek. Dlatego wydaje mi się, że dobrym pomysłem będzie przedyskutowanie tej kwestii na początku przygotowań. Tak, abyście mieli wystarczającą ilość czasu na wprowadzenie w życie wybranego przez Was scenariusza.

Możecie całkowicie zrezygnować z tradycyjnej formy pierwszego tańca. A co! Kto powiedział, że nie może być wesela bez pierwszego tańca. To Wasz dzień i w związku z tym Wasza decyzja. Możecie rozpocząć wesele w dowolny przez Was wybrany sposób. Jeśli chcecie możecie zatańczyć to, co już umiecie, nieważne czy nauczyliście się tego na jakimś kursie, czy po prostu taniec macie we krwi. Możecie również – sami lub pod okiem instruktora – nauczyć się kilku efektownych figur, które spowodują, że Wasz pierwszy taniec będzie bardziej zaskakujący dla gości. Nikt nie zmusza do nauki całego układu, ale może warto wzbogacić zasób Waszych figur o jedną lub dwie perełki. Istnieje również możliwość ułożenia całej choreografii i wyćwiczenia jej pod okiem instruktora. Układ może być klasyczny lub zabawny, składający się w swego rodzaju opowieść. Jak widzicie możliwości jest wiele, wybór należy do Was. Podejmując decyzję, weźcie pod uwagę kilka kwestii, które mogą mieć znaczący wpływ na powodzenie całego przedsięwzięcia.

Po pierwsze zastanówcie się jak czujecie się w tańcu. Weźcie pod uwagę Wasze predyspozycje. Jeżeli nie tańczycie w ogóle i słoń nadepnął Wam na ucho, to nauka może zająć Wam trochę więcej czasu. Nikt nie mówi, że to się nie uda, ale może się to wiązać z kilkoma dodatkowymi wieczorami spędzonymi na próbach. Dodatkowe próby mogę być potrzebne również w przypadku wyboru bardzo skomplikowanego układu tanecznego.

W związku z tym dajcie sobie czas. Jak to mówią, nie od razu Kraków zbudowano. Powoli wszystko da się zrobić, tylko… wyluzujcie – im swobodniej podejdziecie do nauki, tym szybciej zobaczycie efekty Waszej pracy. Dostosujcie tylko ilość wiedzy, jaką chcecie przyswoić do czasu, jakim dysponujecie. Muszę tu również wspomnieć o tym, że im bliżej będzie do Waszego wielkiego dnia, tym czasu na cokolwiek będziecie mieli coraz mniej. Dojdzie naprawdę wiele drobnych spraw, o których teraz nie myślicie, a które pochłoną masę Waszego czasu.

Nawet nasz instruktor twierdzi, że jeżeli planujecie zatańczyć gotowy układ, nauczcie się go dużo wcześniej. Wtedy macie jeszcze czas na zajęcia grupowe i w miarę potrzeby indywidualne. Jesteście wtedy dużo spokojniejsi, a dzięki temu łatwiej się uczycie nowych figur i zapamiętujecie układ. Oczywiście warto przed samym ślubem przećwiczyć układ kilka razy, ale nie liczcie na to, że będziecie mieli czas chodzić dwa czy trzy razy w tygodniu na godzinne próby.

Kolejną ważną kwestią jest Wasza zgoda. Dlatego przede wszystkim nigdy nie działajcie przeciwko sobie. Ty świetnie tańczysz, a przyszła żona nie słyszy rytmu nawet w walcu (tak, to o mnie). A może to Ty jako mała dziewczynka byłaś wysyłana na kursy tańca i teraz nie możesz przeboleć, że on jeszcze tego nie załapał. Nie złość się na swoją drugą połówkę. Ona taka już jest, za to ją kochasz. 🙂

Wasze predyspozycje weźcie pod uwagę już przy wyborze stylu. Każdemu przecież może pasować inny. Wybierzcie taki taniec, który jest w zgodzie z Wami obojgiem. Problem pojawia się, kiedy ona chce walca, a on rumbę. Trzeba wtedy przekonać drugą połówkę albo wypracować kompromis. Ćwiczcie, w małżeństwie będzie więcej sytuacji wymagających kompromisu. 🙂

Gdy ćwiczycie Wasz układ i zdarzy się Wam pomyłka, próbujcie tańczyć dalej. Pamiętajcie o tym, że tylko Wy wiecie jak zaplanowaliście Wasz pierwszy taniec. Nawet jeżeli się pomylicie w trakcie wesela, ale będziecie płynnie kontynuować, nikt nie zauważy, że coś pominęliście. Wasi goście nie przyszli na zawody taneczne, nie będą Wam wystawiać ocen, oni przyszli dzielić z Wami radość.

Przemyślcie też aspekty techniczne pierwszego tańca. Jeżeli wybraliście skocznego rock&rolla może warto pomyśleć o stroju na przebranie. Zastanówcie się czy koło w sukni lub marynarka nie utrudnią wykonania niektórych figur. Warto pomyśleć o tym wcześniej, żeby uniknąć późniejszych rozczarowań. Wszystko jest dozwolone, o ile jest to dla Was zabawa, a nie kara czy przymus.

Patrząc z perspektywy czasu, uważam, że my podjęliśmy najlepszą decyzję jaką mogliśmy. Biorą pod uwagę ilość czasu jaka nam została oraz nasz predyspozycje i przekonania myślę, że nie mogliśmy wybrać lepiej. Dzięki temu, że tańczyliśmy to, co umiemy, byliśmy spokojni i w pełni wyluzowani. Po prostu było widać, że dobrze się bawimy. Także na koniec moja najważniejsza rada. Przede wszystkim spokój i dobra zabawa. To wasza najlepsza impreza w życiu. Korzystajcie z tego na całego.